Łatwo się pomylić

System metryczny jest stosowany w zdecydowanej większości krajów świata. W zasadzie to tylko Liberia, Birma i oczywiście… Stany Zjednoczone Ameryki nadal stosują system imperialny, co powoduje niekiedy problemy podczas realizacji międzynarodowych projektów. Dlaczego tak trudno to zmienić?

Po pierwsze, z powodu Brytyjczyków, którzy kilkaset lat temu, podczas kolonizacji Ameryki Północnej, przywieźli ze sobą Brytyjski System Imperialny, który zasadniczo był zbiorem licznych, niespójnych wag i miar, rozwijanych w chaosie od średniowiecza. Kiedy Stany Zjednoczone Ameryki ogłosiły niepodległość w 1776 roku, zaczęto mozolne próby dokonania zmian. Pierwszym krokiem było przyznanie Kongresowi w Konstytucji prawa „do bicia monet (…) oraz ustalania miar i wag”.

Po drugie, europejski system metryczny w drugiej połowie XVIII wieku dopiero raczkował we Francji. Został formalnie proklamowany 22 czerwca 1799 roku w Paryżu, wtedy również przedstawiono fizyczne wzorce metra i kilograma. Ponieważ stosunki pomiędzy Francją i Stanami były wówczas bardzo chłodne; amerykańscy przedstawiciele nie uczestniczyli w tej uroczystości, a więc tym bardziej nie byli zainteresowani zastosowaniem wspólnych standardów.

Po trzecie, w 1821 roku uznano w USA, że amerykański system miar i wag jest wystarczająco jednolity i nie wymaga zmian. Tym bardziej, że przewidywano rychły koniec systemu metrycznego wraz z upadkiem rządów Napoleona. Tak się jednak nie stało, bo nowy system zdołał się rozpowszechnić w Europie, oczywiście poza Wielką Brytanią.

W 1866 roku Stany Zjednoczone przyjęły jednak system metryczny jako obowiązujący, jednak na zasadach uznania przez poszczególne stany, a to mocno utrudniło jego popularyzację. Po zakończeniu II wojny światowej rozpoczął się proces globalizacji handlu. Amerykańskie firmy musiały tworzyć podwójne etykiety produktów, szkolić pracowników i studentów w stosowaniu dwóch systemów oraz dostosowywać mnóstwo maszyn i urządzeń produkowanych na eksport. W końcu dopiero w 1971 roku Narodowe Biuro Standardów zaleciło dokonanie w USA konwersji na system metryczny w ciągu 10 lat, co po czterech latach uchwalił Kongres, ale już bez granicznego terminu. Dzięki temu wdrożenie nowych rozwiązań zatrzymało się niemalże w miejscu.

Amerykanów nie zmobilizowała nawet decyzja Wielkiej Brytanii o przejściu na system metryczny w 1965 roku. Co ciekawe, jednostka „tona” w systemie amerykańskim ma do dziś aż dziewięć różnych znaczeń – tona krótka, wypornościowa, chłodnicza, jądrowa, towarowa, rejestrowa, metryczna, asfaltu i ekwiwalentu węgla. Jest to czasami mylące nawet dla Amerykanów! Nadal też niektóre angielskie jednostki imperialne różnią się od pochodzących od nich jednostek amerykańskich, np. galon.

USA mają na tyle duży rynek wewnętrzny, że zdecydowana większość ludzi nie czuje potrzeby zmian systemu miar i wag, pomimo kosztów ponoszonych w tym zakresie w relacjach międzynarodowych. Co gorsze, zdarzały się już kosztowne skutki błędów w trakcie realizacji międzynarodowych projektów. Ostatnim z nich była nieudana misja sondy Mars Climate Orbiter z 1998 roku. Wtedy to amerykański Lockheed Martin dostarczył dane dotyczące wydajności pędników statku w funtach siły, a nie w niutonometrach. Sonda miała okrążyć Mars na wysokości 150 km, ale przez błędne dane wykonała oblot na wysokości 57 km, przez co jej obudowa uległa przegrzaniu w marsjańskiej atmosferze i doprowadziła do spalenia statku. Błąd kosztował 125 mln dolarów i kilka lat opóźnień w badaniach Marsa.

Mam nadzieję, że USA jak najszybciej przejdą na system metryczny, bo zasadność tej zmiany jest jak najbardziej oczywista, a błędy kosztowne i czasochłonne. Co prawda współczesne komputery znakomicie sobie radzą w precyzyjnym przeliczaniu jednostek, jednak samo współistnienie niezgodnych systemów miar, dodatkowo wzmacniane przez nieścisłości w terminologii, jest źródłem niepotrzebnych błędów ludzkich. Na bakier z systemem metrycznym pozostają też nasze zegary i kalendarze, ale w tym wypadku zmian raczej się nie doczekamy, choć w przeszłości takie próby już były, np. we Francji. Ale to temat na inną opowieść.

Krzystof Hajdrowski

Czytaj dalej