Pojazd ten nie jest wyłącznie chińskim produktem. Marka Seres narodziła się w Dolinie Krzemowej w USA i ma źródło u współzałożyciela Tesli, który po czasie sprzedał ją w Państwie Środka. Seres obecnie należy do grupy Dongfeng Sokon Automobile (DFSK), która poza ChRL ma zakłady produkcyjne w Indonezji i Stanach Zjednoczonych. Importem Seresa do Polski zajmuje się litewska firma Busnex UAB (od sześciu lat sprowadza z Chin autobusy Yutong) z siedzibą w Warszawie. Seres 3 sprzedawany jest m.in. w Niderlandach, Niemczech, Włoszech, Norwegii i Hiszpanii.
Seres 3 to nie samochód, który czymkolwiek zachwyca. Nie jest piękny, nowoczesny, szybki czy świetnie wyposażony; jest po prostu normalny, co obecnie jest coraz rzadziej spotykane wśród aut elektrycznych. Dla niektórych to ogromna zaleta, bowiem samochody elektryczne zazwyczaj mocno rzucają się w oczy, a dla wielu kierowców posiadanie zielonych tablic rejestracyjnych jest wystarczającym wyróżnikiem.
Na pochwały zasługuje jakość materiałów, szczególnie na desce rozdzielczej. Jest ładnie wykończony niebieskim szwem
i podkreślony srebrnymi listwami. W zasadzie trudno mieć jakiekolwiek zarzuty do projektu wizualnego, a kilka olejnych skojarzeń z innymi modelami – np. nawiewy z Mercedesa, wysuwany ekran multimedialny jak w Audi – wcale nie działają na niekorzyść Seresa 3.
Moc 163 KM oraz 300 Nm momentu obrotowego zapewniają całkiem niezłą dynamikę, tym bardziej że auto nie jest ciężkie. Jak na elektryka. Masa 1650 kg jest w pełni akceptowalna. Do tego przyspieszenie od 0 do 100 km/h w 8,9 s oraz prędkość ograniczona do 155 km/h to wartości w zupełności wystarczające. Bateria ma pojemność 52 kWh. Zasięg deklarowany przez producenta to 329 km. Podczas pomiarów i normalnej jazdy m.in. w trasie zasięg pewnie nie przekroczyłby 250 km.
Choć jest to samochód elektryczny, tak naprawdę powstał na bazie auta spalinowego, a konkretnie produkowanego od 2013 roku Dongfenga Fengona E3. Mimo tego, jeśli chodzi o wymiar praktyczny, bagażnik jest zaskakująco duży i przestronny, dzięki czemu trudno nawet zauważyć, że pod podłogą jest spora bateria. Wygospodarowano tam nawet miejsce na koło dojazdowe, co w przypadku adaptowanych aut elektrycznych jest nietypowym zjawiskiem.
Cennik prezentowanego pojazdu jest niezwykle prosty – jedna wersja silnikowa, jedna wersja wyposażenia i jedna cena – 187 500 zł. Może wydawać się to sporo, jednak należy zwrócić uwagę na fakt, że auta innych producentów z tego segmentu znajdziemy za podobną cenę w bardzo ubogich wersjach wyposażenia.
Kasper Teszner
Biuro PTPiREE